Józef Trójca
Wicemistrz Polski Józef Trójca to dziś już piłkarz trochę zapomniany, ale który z tyskich zawodników może się pochwalić grą w jednym składzie z legendami: Włodzimierzem Lubańskim, Stanisław Oślizłą i Zygfrydem Szołtysikiem?
Pochodzący z Chorzowa (rocznik 51) Józef Trójca w latach 70. przeszedł z GKS-em Tychy drogę z trzeciej ligi do wicemistrzostwa Polski w 1976 r. i gry w europejskich pucharach. Był solidnym obrońcą, który nigdy nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu. Mało kto wie, że już w wieku juniora znalazł się w szatni Górnika Zabrze z jego najlepszych czasów. Trójca, wychowanek szkółki piłkarskiej Stadionu Śląskiego Chorzów, wpadł w oko trenerowi Górnika Zabrze Węgrowi Gezie Kalocsayowi. W sierpniu 1969 roku niespełna 18-letni Trójca wszedł na końcowe minuty towarzyskiego meczu Górnika z argentyńskim Racing Clubem de Avellaneda. Górnik na Stadionie Śląskim w obecności 60 tys. widzów wygrał 2:0 po golach Lubańskiego. Wynik poszedł w świat, ale rywale (zdobywcy Copa Libertadores i Pucharu Interkontynentalnego) europejskie tournée potraktowali wakacyjnie, bo po prostu człapali po boisku.
Kaloscay kolejną szansę dał nastolatkowi w ligowym meczu z Gwardią Warszawa. 18-latek wybiegł na boisko w jednej drużynie z najlepszymi polskimi piłkarzami: Lubańskim, Oślizłą, Szołtyskiem, Hubertem Kostką, Erwinem Wilczkiem… – Wystąpiłem na lewej obronie, choć to nie moja ulubiona pozycja, ale to nie było dla mnie najważniejsze. Ten mecz mi nie wyszedł, w przerwie zastąpił mnie Alojzy Deja – wspomina Trójca.
Kaloscay dalej zabierał Trójcę na ligowe mecze Górnika, ale młokos siedział podczas nich na ławce rezerwowych. W zimowej przerwie sezonu 1969/70 Kaloscay nagle wyjechał z Zabrza, a jego następca Michał Matyas już nie stawiał na Trójcę. Górnik poleciał na tournée po Ameryce Południowej, a nastolatek zamiast wojażować po Peru, Chile i Kolumbii, został w domu. - Wypiłem wtedy w towarzystwie kolegów pierwszy w życiu kieliszek wódki – przyznaje.
Wiosną 1970 roku zabrzanie rozgrywali swoje najsłynniejsze pucharowe mecze z Lewskim Sofia, AS Roma, Manchesterem City. Dla Trójcy nie było już miejsca nawet na rezerwie. - Rozumiałem to, Górnik miał swoją pakę, bardzo mocną, co zawodnik to reprezentant Polski. Zagrałem tylko raz, na koniec sezonu w mało znaczącym meczu z Odrą Opole. Przegraliśmy 0:4 - mówi.
Górnik Zabrze miał wtedy dobre układy z III-ligowym Górnikiem Wesoła. Do Wesołej na sportową emeryturę odchodzili zabrzańscy weterani Roman Lentner i Stefan Florenski. W tym kierunku podążył też młody Trójca. Świetnie zrobił. Grał w Wesołej, a potem w GKS-ie Tychy aż do 1978 roku. W ekstraklasie zaliczył dla tyszan 88 spotkań, strzelając w nich 2 bramki. W 1976 roku został wicemistrzem Polski. Występował jeszcze w Błękitnych Kielce, a na koniec w LKS-ie Spytkowice. W latach 80. dawny wicemistrz Polski wyjechał na stałe do Niemiec.
Fot. zbiory Muzeum Miejskiego w Tychach