Eugeniusz Kurzawa
Prawdopodobnie nikt inny nie zna tak dobrze historii tyskiego hokeja - również z jej pikantnymi szczegółami - jak Eugeniusz Kurzawa.
W latach 1972-74 Kurzawa był masażystą piłkarskiego zespołu GKS-u Tychy. – Pracowałem na kopalni „Murcki”, ale po wypadku przeszedłem na rentę. Praca masażysty przy robocie na kopalni to mimo wszystko było jak sanatorium. Skończyłem akurat w Katowicach kurs masażu, a rozmowa z prezesem klubu Edwardem Kucowiczem była krótka. - Zaczynasz jutro – uwspomina Kurzawa.
Wczesne lata 70. to nie były łatwe czasy dla masażystów. Kurzawa dysponował zwykle tylko balsamem mentholi i maścią capsiderm. Kiedy zawodnicy mieli odnowę w Wesołej, do masażu służył drewniany kozioł wypożyczony z pobliskiej budowy, na którym położone były drzwi, a na nich koc.
Piłkarze, szczególnie ci starsi, z pierwszoligową przeszłością, doceniali znaczenie masażu. Młodzież też się do niego z czasem przekonała. Kucowicz aprobował wydatki na odnowę, ale Kurzawa nie chciał za często zawracać głowy prezesowi, a pozostali działacze kręcili nosem na niepotrzebne - ich zdaniem - zakupy. Ale i tak, kiedy Kurzawa jeździł z zespołem na mecze do Stalowej Woli czy na inną prowincję, przekonywał się, że tam mają gorzej.
Kurzawa pracował z piłkarzami GKS-u do września 1974 roku. Został przeniesiony do sekcji hokejowej. - Przynosisz szczęście, oni też przy tobie zrobią awans - dostał radę na pożegnanie. Do dziś powtarza, że – choć został niemile zaskoczony tą decyzją – to miał wtedy szczęście. Z tyskim hokejem związał się na ponad 30 lat! Świętował z GKS-em pierwsze medale mistrzostw Polski, ale też przeżywał okresy wielkiego kryzysu. Pracował również z kadrą narodową, jeździł z nią po świecie, poznał wielu ciekawych ludzi.
Pochodzący z Wielkopolski Kurzawa potrafił w GKS-ie i Tysovii dogadać się ze Ślązakami, góralami, obcokrajowcami. Zawodnicy przychodzili do niego nie tylko na masaże.
Kurzawa: – Słyszałem na przykład na dzień dobry: „Panie Gienku, teściowa wyprawia urodziny, nie da się załatwić dwóch dni wolnego?”. Więc mówiłem trenerowi, że ten a ten ma mięsień naciągnięty. Trener na to: „Co, Gieniu, proponujesz?”. „A daj mu ze trzy dni wolnego...”.
Przez prawie 30 lat Kurzawa przygotowywał do meczów pokolenia tyskich graczy: Ludwika Pecnika, Rudolfa Justa, Mariana Drasyka, Adama Worwę, Józefa Chrząstka, Witolda Pułkę, Ludwika Synowca, Mirosława Copiję, Dariusza Garbocza, Mariusza Czerkawskiego, Janusza Gurazdę i wielu innych. A Henryk Gruth, najlepszy hokeista w historii GKS-u, podkreśla: – Nie miałem lepszego masażysty niż pan Kurzawa. Wiedział, jak mnie przygotować na mecz i czego akurat potrzebuję.
Fot. Włodzimierz Chrzanowski