Czesław Czarnynoga

Bramkarz i obrońcy tężeli z napięcia, gdy do piłki dopadał gracz GKS-u Tychy Czesław Czarnynoga. Bo za chwilę w stronę bramki mogła zostać posłana „bomba”, zdolna przedziurawić siatkę.
Urodzony w 1954 roku Czesław Czarnynoga pochodzi z Hołdunowa i był juniorem Górnika Lędziny z ligi okręgowej, gdy w 1971 roku zainteresowali się nim działacze rosnącego w siłę III-ligowego GKS-u Tychy. Piłkarz Jerzy Kubica zapamiętał, że trener Jerzy Nikiel zaaranżował sparing, w którym juniorzy GKS-u zagrali z drużyną powiatu tyskiego, w której wystąpił właśnie 17-letni Czarnynoga.
- Mecz podobno odbył się tylko dlatego, żeby przetestować Czarnynogę. Trener miał już wtedy na niego oko. Polecił mi zagrać w tym spotkaniu i być na boisku jak najbliżej Cześka. Po zakończeniu gry mogłem z czystym sumieniem polecić go trenerowi – wspomina Kubica.
Wystawiany w ataku lub pomocy Czarnynoga, jak na juniora, górował nad rówieśnikami, a nawet nieco starszymi rywalami, budową fizyczną i wzrostem. Trudno go było przepchnąć albo odebrać mu piłkę. Grał w nieskomplikowany sposób. Jak tylko znalazł się przynajmniej 30 metrów od bramki, szukał okazji do oddania strzału. A uderzenie miał rzeczywiście atomowe.
Kiedy GKS Tychy znalazł się w 1974 roku w ekstraklasie, w meczu otwarcia dla 20-letniego wtedy Czarnynogi jeszcze nie znalazło się miejsce w składzie. Kilka dni później wystąpił już od pierwszej minuty w spotkaniu przeciwko Górnikowi w Zabrzu. Tyszanie przegrali wprawdzie 1:4, ale to właśnie Czesiek strzelił dla nich honorowego gola. Nic dziwnego, że Nikiel wystawił go także w kolejnym meczu – z Legią na własnym boisku. GKS wygrał 2:1, a bramki dla gospodarzy strzeliło wtedy dwóch 20-latków Krzysztof Rasek i Czarnynoga. Jak wspaniale musiał się czuć młody chłopak, kiedy przeczytał w gazetach, że chwalił go obecny na trybunach stadionu trener reprezentacji Kazimierz Górski. „Ambitny i utalentowany” – tak się dokładnie wyraził Górski o Cześku.
Wydawało się, że przed Czarnynogą otwiera się wspaniała kariera. Wprawdzie nigdy nie był gigantem wyszkolenia technicznego, ale w czasach występów w GKS-ie niewątpliwie podniósł poziom swojej gry. Niestety, zaczęły dopadać go kontuzje, co zapewne miało też związek z preferowanym już od juniora siłowym stylem gry. Zagrał kilka razy w młodzieżowej reprezentacji Polski, został z GKS-em wicemistrzem Polski, potem spadł z nim do II ligi.
W I lidze zdobył w sumie 9 goli. Najlepszy był ten pierwszy sezon, kiedy to strzelił 6 bramek i wspólnie z Kazimierzem Szachnitowskim został najlepszym strzelcem drużyny. Z powodu urazów grał coraz mniej i w 1980 roku, mając zaledwie 26 lat, przeniósł się do występującej w „okręgówce” Polonii Łaziska Górne. Potem pograł w jeszcze w niższych ligach (m.in. LZS Bojszowy, LKS Spytkowice), aż w końcu wyjechał do Niemiec, gdzie mieszka do dziś.
