Andrzej Małysiak
Hokeista szybko podbił serca tyskich kibiców. Strzelał dużo bramek, imponował szybkością. Miał duży udział w zdobyciu przez GKS Tychy brązowego medalu ligi. Szokiem dla wszystkich była jego decyzja o pozostaniu za granicą.
Katowiczanin Andrzej Małysiak – pseudonim „Mały” - urodził się w 1957 roku, był synem znakomitego hokeisty Górnika i GKS-u Katowice Kazimierza „Farby” Małysiaka, który w latach 50. został ligowym królem strzelców, a potem był cenionym szkoleniowcem. Kiedy w 1980 roku GKS Katowice został zdegradowany z I ligi, Małysiak dostał oferty gry z klubów z Gdańska i Bydgoszczy, ale postanowił przenieść się do GKS-u Tychy. Razem ze swoimi rówieśnikami Henrykiem Gruthem i Witoldem Pułką.
Gruth i Pułka stworzyli w GKS-ie znakomitą parę obrońców, natomiast Małysiak błyszczał jako środkowy w pierwszym ataku z Józefem Chrząstkiem i Adamem Worwą. Małysiak junior szybko podbił serca tyskich kibiców. Strzelał dużo bramek, imponował szybkością. „Ma niekonwencjonalny sposób gry. Środkowy z talentem do zespołowych, precyzyjnych kombinacji” – chwalił go „Sport”.
„Mały” wyróżniał się też efektownym kaskiem. Małysiak: – To był model „Stan Mikita”, od nazwiska słynnego gracza NHL. Mikity oczywiście nigdy nie widziałem, ale w takim kasku występował też znany hokeista reprezentacji RFN Udo Kie ßling, więc to jego zobaczyłem w nim po raz pierwszy. Człowiek był młody, chciał się wyróżniać także na lodowisku, zaszpanować przed kolegami. Jak się nadarzyła okazja, kupiłem sobie za granicą wymarzony kask.
Małysiak był nie tylko świetnym hokeistą, ale też przystojnym i towarzyskim młodym człowiekiem. Nie miał kłopotów z wydolnością i nawet po balandze potrafił zagrać wielki mecz. Czasem załatwiał z rolbistą, żeby specjalnie dla niego wyczyścił lód, i po treningu jeszcze ćwiczył strzały i jazdę na łyżwach.
Małysiak miał wielki wkład w zdobycie przez GKS Tychy trzeciego miejsca w sezonie 1980/81.
Wiosną 1982 roku Małysiak, razem z zawodnikami Podhala Justynem Denisiukiem i Bogusławem Majem, nie powrócił do kraju po rozgrywanych w austriackim Klagenfurcie mistrzostwach świata grupy B.
W efekcie wprowadzonego 13 grudnia 1981 roku na terenie kraju stanu wojennego zawieszone zostały m.in. wszystkie rozgrywki sportowe, a także zagraniczne wyjazdy polskich sportowców. Hokejowa reprezentacja była jedną z pierwszych drużyn, które w tym czasie zostały wypuszczone przez komunistyczne władze na Zachód. Nieco wcześniej piłkarze ręczni pojechali na mistrzostwa świata do RFN, narciarze na mistrzostwa świata do norweskiego Holmenkollen, a lekkoatleci na halowe mistrzostwa Europy do Mediolanu.
Polscy hokeiści zajęli na turnieju w Klagenfurcie trzecie miejsce, za NRD i Austrią. Małysiak zagrał wszystkie mecze mistrzostw. Po ceremonii zakończenia turnieju razem z Majem [Denisiuk odłączył się od ekipy już wcześniej] podeszli do działaczy i poinformowali ich, że nie zamierzają wracać do kraju. Ci przyjęli to bardzo spokojnie. Część zawodników już wcześniej wiedziała o planach trójki kolegów.
W czasach PRL-u służbowe paszporty były odbierane sportowcom na czas ich pobytu za granicą. Bruno Grätzer, kierownik polskiej ekipy, powiedział Małysiakowi: „Masz klasę, Andrzej, ale twój paszport muszę zatrzymać”.
Obaj hokeiści przenocowali w mieszkaniu austriackiego dziennikarza. Następnego dnia przyszli jeszcze na Hauptbahnhof w Klagenfurcie, skąd polska ekipa wracała do kraju, aby pożegnać się z kolegami i trenerami.
Cała trójka „uciekinierów” w maju 1982 roku została przez PZHL dożywotnio zdyskwalifikowana.
Małysiak: – Straszne czasy. Czołgi i wojsko na polskich ulicach. Żeby coś załatwić w sklepie czy na stacji benzynowej, trzeba było mieć znajomości. Miałem niespełna dwadzieścia pięć lat i zdawałem sobie sprawę, że życie może wyglądać inaczej, lepiej. Wiedziałem, jaka kara mnie czeka, że nie zagram już więcej w reprezentacji i nie pojadę na igrzyska, ale to była ostatnia okazja, żeby coś zmienić.
Małysiak w niemieckim konsulacie otrzymał dokument uprawniający do jednorazowego przekroczenia granicy i znalazł się – jak tysiące Polaków w tym czasie – w obozie przesiedleńczym we Friedlandzie koło Getyngi. Karierę sportową kontynuował w niemieckich klubach. Do Polski ponownie wybrał się dopiero pod koniec lat 80.
Na podst. książki Piotra Zawadzkiego "Jeszcze tylko jeden gol! Tyskie historie hokejowe."
Fot. zbiory Muzeum Miejskiego w Tychach