Andrzej Tkacz
Legendarny hokeista Andrzej Tkacz dla jednych to przede wszystkim „człowiek, który zatrzymał ZSRR”, świetny bramkarz GKS-u Katowice, dwukrotny olimpijczyk. Ale to również trener GKS-u Tychy i Tysovii w najtrudniejszym okresie hokeja w naszym mieście.
Urodzony w 1946 roku Tkacz, wychowanek Polonii Bydgoszcz, grał w katowickim GKS-ie przez 12 lat i zdobył z nim dwa mistrzostwa kraju. Był wielokrotnym reprezentantem kraju, wystąpił na dwóch igrzyskach olimpijskich, ale i tak wszyscy pamiętają go przede wszystkim z cudownych parad, dzięki którym Polska pokonała Związek Radziecki. W 1976 roku, podczas mistrzostw świata w katowickim „Spodku” sensacyjnie ograliśmy Ruskich 6:4, a największymi bohaterami w naszej drużynie byli strzelec trzech goli Wiesław Jobczyk oraz właśnie Tkacz, który obronił nieprawdopodobną liczbę strzałów radzieckich napastników.
W listopadzie 1991 roku 45-letni Tkacz właśnie odpoczywał w domu po dwóch latach pracy szkoleniowej w Zagłębiu Sosnowiec, gdy z ofertą zatrudnienia zadzwonił działacz GKS-u Tychy Dariusz Czerkawski. Tkacz zdawał sobie sprawę, że w Tychach nie jest za bogato, ale chyba nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, co go czeka przez najbliższe półtora roku.
W 1990 roku hokeiści GKS-u Tychy zostali zwolnieni z etatów na kopalni „Piast”, kopalnia przestała też utrzymywać Stadion Zimowy. A to był dopiero początek kłopotów.
W 1992 roku podczas nadzwyczajnego zgromadzenia klubu doszło do rozdzielenia hokejowej i piłkarskiej sekcji GKS-u Tychy. W miejsce hokejowej sekcji powstał Miejski Klub Hokejowy (MKH) Tysovia.
– Pieniądze były takie, że ledwo starczały na przeżycie. Jak zawodnik miał na utrzymaniu rodzinę, to było ich już stanowczo za mało. Chłopcy tworzyli zgraną paczkę i tylko dlatego udało się utrzymać hokej w mieście - wspominał. On sam był w trochę lepszej sytuacji, bo miał za sobą pięć lat gry w klubach z Austrii, Niemiec i Szwajcarii, więc zdążył odłożyć trochę pieniędzy.
W sezonie 1991/92 GKS Tychy zajął ósme miejsce. Na więcej nie było go stać. Opuszczony przez miasto i kopalnię klub coraz bardziej zmierzał ku upadkowi. W zbiorach Tyskiej Galerii Sportu znajdują się m.in. archiwalne audycje Polskiego Radia Katowice, w których Tkacz komentuje głośną jesienią 1992 roku akcję zbierania makulatury przez hokeistów Tysovii. – Może parę złotych do klubowej kasy wpadnie. Ja mam czyste sumienie. Zrobiłem wszystko. To że chłopcy grają do dziś na bezrobociu i bez pensji, to jest w tym także moja zasługa – mówił w radiu.
Tkacz dotrwał na posadzie do wiosny 1993 roku. Zrezygnował, ponieważ dostał ofertę stabilniejszej i lepiej płatnej pracy w KKH Katowice. Starał się jak mógł, ale poddał się, jak wielu innych.
– To był fachowiec, ale trafił na zły okres w klubie. Tysovia była bez szans na dobry wynik. Nie mieliśmy z czego żyć i zamiast skupiać się na hokeju, buntowaliśmy się – wspomina Tkacza ówczesny kapitan drużyny Henryk Gruth.
Pan Andrzej pracował w sporcie jeszcze przez wiele lat, był m.in. trenerem reprezentacji Polski – zarówno seniorów, jak i drużyn młodzieżowych. Do dziś może o hokeju rozmawiać godzinami. Jego syn Wojciech również był świetnym hokeistą (choć grał w ataku) i nawet ma w swoim bio sezon gry w tyskim GKS-ie.
Fot. zbiory Muzeum Miejskiego w Tychach