Marcin Staniczek
Jako dyrektor MOSiR-u dba o różne dyscypliny sportu w Tychach, ale z pewnością najbliższa jest mu koszykówka.
ur. 60.
Urodzony w 1960 roku tyszanin Marcin Staniczek, absolwent katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego (wydz. nauczycielski, specjalizacja koszykówka), w latach 80. był szkoleniowcem koszykarzy MKS Tychy, MOSM Tychy i GKS-u Tychy (III liga). W SP 19 pracował jako wicedyrektor d.s sportu i trener. Pracował z koszykarskimi drużynamo MOSM Tychy, zajmując m.in. 6. miejsce w MP juniorów, jego podopieczni (dziewczęta i chłopcy) wielokronie zdobywali też mistrzostwo Śląska w kategoriach młodzieżowych. Jest trenerem I klasy.
Staniczek był też wiceprezesem I-ligowego klubu koszykarskiego Big Star Tychy, który bez powodzenia walczył o awans do zawodowej Polskiej Ligi Koszykówki. Od 2010 roku jest prezesem Śląskiego Związku Koszykówki. Jest też wiceprezesem zarządu Polskiego Związku Koszykówki. W zarządzie Śląskiej Federacji Sportu zasiada trzecią kadencję. Jest również wiceprezesem MOSM Tychy.
Od 2001 roku jest dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Tychach. W 2015 r. w rozmowie z red. Leszkiem Sobierajem ("Twoje Tychy") dyr. Staniczek mówił m.in.:
– Jeśli chodzi o bazę, to w ostatnich latach nastąpił niespotykany dotąd rozwój. Tyscy sportowcy, ale także mieszkańcy – i ci najmłodsi i najstarsi – mają do dyspozycji niemal wszystko, co potrzebne do rozwijania sportowych zainteresowań, aktywnego spędzania czasu wolnego, czy podnoszenia wyników sportowych. Mamy obiekty nowoczesne, coraz lepiej wyposażone i choć oczywiście słyszy się głosy, że przydałoby się ich więcej, czasami zapominamy, że przecież w ostatnich latach wybudowana została hala sportowa, nowe boiska na os. A, cały ośrodek na „Zetce”, kilkadziesiąt boisk wielofunkcyjnych z Orlikami. Dochodzą do nas bardzo pochlebne opinie dotyczące ośrodka w Paprocanach i inwestycji, jakie zostały ostatnio tutaj zrealizowane. Staramy się utrzymywać obiekty na wysokim poziomie, by zapewnić naszym sportowcom możliwie najlepsze warunki do trenowania i rozgrywania zawodów. I co ważne – za symboliczną opłatę.
Fot. Włodzimierz Chrzanowski