Stefan Anioł
Jeden z najpopularniejszych zawodników w historii tyskiej piłki. Wicemistrz Polski z 1976 roku, do którego w mieście przylgnął pseudonim„Moja, moja”.
Stefan Anioł jest wychowankiem Górnika z Wesołej, w której się urodził w 1944 roku. Treningi w Górniku zaczynał jako gracz z pola. Zmienił pozycję, gdy kolega z bramki doznał kontuzji. Początkowo trenerem Anioła był Joachim Szołtysek, były bramkarz Górnika Zabrze. Szołtysek był niski jak na bramkarza - miał tylko 174 cm, za to niesamowicie dynamiczny. Tego nauczył też Anioła. Często trenowali w piaskownicy na stadionie, to wyrabiało skoczność.
Anioł z Górnikiem Wesoła, a po fuzji w 1971 roku, z GKS-e Tychy, przeszedł drogę od okręgówki do ekstraklasy i wicemistrzostwa Polski. To właśnie on stał między słupkami tyskiej bramki w historycznym pierwszym meczu tyskiej jedenastki w ekstraklasie w 1974 roku. Mecz z Lechem Poznań zakończył się wówczas remisem 1:1. O miejsce w bramce Anioł rywalizował z młodszym o 11 lat Eugeniuszem Cebratem. Mocno różniły ich też warunki fizyczne - Anioł miał 177 cm wzrostu, a Cebrat 187 cm. Z biegiem lat Anioł coraz częściej był rezerwowym. - Obaj z Gienkiem byliśmy z Wesołej, więc nie było między nami zatargów – podkreśla. W ekstraklasie Anioł rozegrał w sumie 20 spotkań. Z GKS-em zdobył wicemistrzostwo Polski w sezonie 1975/76, był rezerwowym podczas meczów Pucharu UEFA z 1.FC Koeln.
W Tychach na Anioła wołali „Moja, moja”. Jak do tego doszło? Każdy bramkarz wybiegając do dośrodkowania wydziera się na swoich obrońców. Anioł krzyczał: „Moja!”. Pewnego razu GKS grał sparing. Blisko bramki usadowili się kibice, zajęci bardziej piciem wódki, niż oglądaniem meczu. Anioł podczas interwencji krzyknął to swoje „Moja!”. Panowie podchwycili temat i zaczęli go przedrzeźniać „Moja, moja!”. I tak już pozostało. Każdy kibic doskonale znał przezwisko popularnego bramkarza GKS-u. Anioł przysięga, że wcale go to nie denerwowało, choć czasem nawet podczas spaceru po mieście, słyszał za swoimi plecami „Moja, moja!”.
W GKS-ie Tychy Anioł grał do 1979 roku, był też członkiem sztabu szkoleniowego.
O swojej karierze sportowej mówi tak: - Jestem z niej zadowolony. To było maksimum tego, co mogłem osiągnąć. Byłem niski jak na bramkarza. Za to zwinny, dobry w treningu i dlatego dawałem sobie radę. Broniłem w Górniku Wesoła i gdzie bym wtedy pomyślał, że zagram w ekstraklasie, zostanę wicemistrzem Polski, pojeżdżę po świecie. Wcześniej miałem ofertę tylko ze Slavii Ruda Śląska, pytał też o mnie Motor Lublin. W Wesołej podobno cała dyrekcja kopalni płakała, jak sekcja się przeniosła do Tychów. No, ale się okazało, że to była dla nas wielka szansa.
Fot. zbiory Muzeum Miejskiego w Tychach